top of page

Chaos w ochronie zdrowia ma się dobrze

Polacy nie chcą wierzyć, że w ochronie zdrowia jest aż tak źle. Tym bardziej, że rząd milczy w tym temacie, a głos lekarzy, pielęgniarek i ratowników medycznych alarmujących o tym fakcie jest tylko chwilową ciekawostką dla mediów.


Tymczasem nasz system ochrony zdrowia od lat nie nadąża za potrzebami społeczeństwa i rozwojem nowych technologii - pierwsze w Polsce aparaty usg pochodziły z darów Polonii, a pierwsze 2-rzędowe, rekondycjonowane aparaty CT z demontażu w europejskich szpitalach - nie zapominajmy o tym. W czasach gdy kolejne rządy traktowały ochronę zdrowia po macoszemu polskie szpitale więcej zawdzięczają Jurkowi Owsiakowi niż któremukolwiek z rządów.

Z perspektywy minionego 30-lecia wielu z nas miało okazję obserwować, jak stopniowo upadała ,,służba zdrowia” oparta na tym, co się dzieje teraz w takich krajach jak Ukraina. Widzimy też, jak pozostały po służbie zdrowia obecny system ochrony zdrowia jest nieprzemyślany i niedofinansowany. Kolejne ekipy rządowe nie mając żadnego pomysłu na reformę tego systemu, kontynuują myślenie populistyczne i głoszą hasła, które dla przeciętnego wyborcy mają być jasne i czytelne na tyle, żeby mu się wydawało, że orientuje się on w obecnej sytuacji polityki zdrowotnej naszego państwa.

W tym czasie szpitale wraz z tzw. dobrodziejstwem inwentarza, czyli po prostu ogromnymi długami, zostały przekazane samorządom, które usiłują poprzez swoich ludzi przekształcić je w przedsiębiorstwa. Niejednokrotnie więc, aby utrzymać swoje stanowiska dyrekcja szpitali dokonuje tzw. restrukturyzacji szpitalu, która dzieje się zarówno kosztem pacjentów, jak i pracowników. Niektórzy dyrektorzy są nawet zatrudniani tylko po to, żeby ich rękami zrealizować bardzo niepopularne pomysły typu np. zwolnienia grupowe, likwidacje oddziałów szpitalnych czy nawet przekształcenie szpitali w ośrodki opiekuńczo-lecznicze. I nie znam pod tym względem żadnego dyrektora szpitala, który nie byłby w takiej sytuacji na tyle samodzielny aby nie pozostać marionetką swojego ,,organu założycielskiego”.

Pomysły dyrekcji związane z restrukturyzacją szpitali przenoszą się na kierowników oddziałów, którzy zamiast zająć się leczeniem pacjentów usiłują te dyrektywy wprowadzać w życie. A żeby to sobie ułatwić robią to często drogą skłócania podwładnych lekarzy, bo tak łatwiej jest przecież rządzić. Wszystko to dzieje się oczywiście kosztem pacjentów, którzy zamiast skupienia wysiłków na ich leczeniu stają się kartą przetargową niektórych ,,szefów” dla umocnienia swojej pozycji w oddziale i bywa nawet tak, że pacjenci nieuległych lekarzy są przepisywani na późniejsze terminy przyjęć lub dyskwalifikowani od danej operacji w celu ośmieszenia lekarza kierującego.

Pojawiające się do tego groźby zwolnień personelu, zwłaszcza w dobie niedoborów lekarzy, aby zmusić ich do zmiany formy zatrudnienia to nic innego jak podcinanie gałęzi, na której siedzimy my wszyscy obywatele tego kraju. Pogłębiający się chaos na każdym szczeblu organizacyjnym szpitali nie wróży niczego dobrego. Wszystkie te pseudoreformy, nazywane restrukturyzacją zawsze będą się odbywały kosztem pacjentów - w efekcie wydłużą się kolejki przyjęć do oddziałów i operacji i pogorszy dostęp do diagnostyki i leczenia, a długi szpitalne i tak pozostaną takie same.

Pudrowanie trupa - jak ktoś nazwał ten stan rzeczy to właściwa ocena tej sytuacji. Tym bardziej, że głoszona w ostatnim czasie propaganda rządu, jakoby rosnące długi szpitali w rzeczywistości rzekomo miały być coraz mniejsze wydaje się być kpiną z inteligencji polskiego społeczeństwa. Nie podano jednak, jak alternatywna jest ta rzeczywistość.

Jednak niedługo ten kolos na glinianych nogach musi runąć.

Pytanie tylko za ile miesięcy?

474 wyświetlenia0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie
bottom of page