top of page

Polskie szpitale to nie Leśna Góra

Zaktualizowano: 3 maj 2020

Wszyscy jednoznacznie kojarzymy nazwę tej miejscowości z serialu ,,Na dobre i na złe”.

Przekaz medialny w każdym odcinku jest jednoznaczny - lekarze nie muszący się martwić o biurokrację czy limity przyjęć dzielnie stawiają czoła coraz to nowym przypadkom medycznym mając do dyspozycji najlepszy i nie psujący się sprzęt medyczny i pełną obsadę najznamienitszych specjalistów. Taki stan polskiego systemu ochrony zdrowia mają widzieć Polacy, żeby mieli przynajmniej złudne poczucie pełnego bezpieczeństwa zdrowotnego.

Fot: Agnieszka Nigbor-Chmura

Tak jednak nie jest.

W szpitalu w polskiej prawdziwej Leśnej Dziurze pracuje najczęściej 2 lub 3 lekarzy chirurgów w wieku przedemerytalnym i emeryci zatykający luki dyżurowe w grafikach. W większości szpitale powiatowe nie spełniają kryteriów umożliwiających im przyznanie miejsca szkoleniowego z chirurgii ogólnej, więc w oddziałach chirurgicznych nie ma zatrudnionych młodych, szkolących się lekarzy. Z kolei w szpitalach, które posiadają takie miejsca szkoleniowe brakuje chętnych zainteresowanych specjalizacją w chirurgii ogólnej, co łącznie na chwilę obecną daje wolnych ponad 400 miejsc rezydenckich z tej specjalizacji w skali całego kraju.

Sprzęt będący na wyposażeniu szpitali zwykle jest wysłużony i po wielokrotnym tzw. rekondycjonowaniu, żeby mógł posłużyć jeszcze kilka miesięcy. W razie czego w magazynach stoi jeszcze zużyty sprzęt - dawca części zamiennych do obecnie używanego sprzętu medycznego, którego już dawno nie ma na rynku.

Zaledwie w nielicznych szpitalach powiatowych dyżuruje lekarz radiolog, co daje możliwość wykonania badania usg np. brzucha na dyżurze, nie mówiąc już o możliwości opisu badań tomograficznych wykonanych podczas weekendowych dyżurów, bo ,,normalnie” radiolog przyjdzie do pracy dopiero w poniedziałek rano.

Personel pracujący w polskich szpitalach jest notorycznie przemęczony - lekarze, pielęgniarki czy położne z powodu braków kadrowych są często zmuszeni do przepracowania na kontraktach 200 - 300 godzin w miesiącu, żeby zarobić na bieżące raty i opłaty - jak każdy typowy współczesny niewolnik żyjący w mieszkaniu za kredyt. Z roku na rok coraz bardziej zadłużone szpitale, które tonąc w długach wymagalnych próbują się ratować chwytając przysłowiową brzytwę, często zmuszają swoich pracowników do przejścia na zatrudnienie w ramach umów cywilno-prawnych, które całkowicie pozbawiają zaplecza socjalnego rodziców i nie mogą oni nawet skorzystać z prawa do opieki nad chorym dzieckiem, posyłając do szkół i przedszkoli przeziębione dzieci po uprzednim podaniu syropku, żeby nie gorączkowały.

Do tego dochodzą coraz bardziej wrastające w polską tradycję wizyty u prokuratora, bo rodzina ma wątpliwości czy 92-letnia babcia aby na pewno nie zmarła z powodu błędu lekarskiego.

To tylko niektóre z prawdziwych obrazów polskich szpitali - jakże odległe od poczucia bezpieczeństwa, które chcą nam wpoić kolejne ekipy rządzących.

Z książki telefonicznej w ciągu kilku ostatnich lat zniknęło kilka kolejnych numerów telefonów kolegów chirurgów, którzy nie dożyli nawet przysłowiowego wieku chirurgicznego (czyli 60 lat) i odeszli na tamten świat między jednym a drugim dyżurem. Polski chirurg według statystyk ma średnio 58,5 lat i nikt z młodych lekarzy nie chce zastąpić go w pokoleniowej kolejce do przedwczesnej śmierci.

Piszę to wszystko, bo przed nami znowu czas obietnic poprawy dostępu polskiego pacjenta do specjalistów i skrócenia kolejek na operacje planowe. Te obietnice kierowane są do wszystkich nie znających rzeczywistego stanu polskiej opieki medycznej przy każdej okazji wyborów na urzędy i stanowiska, żeby Polacy przynajmniej mieli złudne poczucie rzekomej orientacji w tym temacie.

A po wyborach temat zdrowia Polaków znowu trafi do przechowalni w rządowych teczkach.

Tyle razy powtarzał się ten schemat, że czas w końcu wyciągnąć wnioski. Inaczej będziemy dalej po cichu umierać w kolejkach do specjalisty, badania czy nawet operacji - nie każdy przecież może się leczyć w rządowej Leśnej Górze.

I żeby dodać jakiś pozytywny akcent w tym naszym prawdziwym serialu, jakim jest życie - zdjęcie do tego artykułu przedstawia dr n. med. Franciszka Rachela - chirurga, który pracuje w szpitalu powiatowym w Gorlicach (woj. Małopolskie). Pomimo swoich 83 lat pan doktor Rachel nadal widnieje w spisie lekarzy pracujących w tamtejszym oddziale chirurgii.

Życzymy panu doktorowi Zbigniewowi Rachelowi 200 lat i naprawdę końskiego zdrowia do dalszej pracy!


Źródło: https://gazetakrakowska.pl/niesamowity-chirurg-z-gorlic-80letni-dr-rachel-wciaz-operuje/ga/9365780/zd/16919448

1083 wyświetlenia0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie
bottom of page