Zaktualizowano: 3 maj 2020
Restrukturyzacja i oddłużanie szpitali to jedne z najczęściej nadużywanych ostatnio przez samorządy określeń, które mają wzbudzić w społeczeństwie przekonanie, że władze panują nad sytuacją w ochronie zdrowia. W gruncie rzeczy, to tylko szumne określenia kosmetycznych zmian, mających na celu jedynie utrzymanie władzy.
Czym w rzeczywistości są takie pseudorestrukturyzacje, po które sięgają dyrektorzy bardzo głęboko zadłużonych szpitali? Spróbujmy to przeanalizować na przykładzie jednego ze szpitali w trzech najważniejszych obszarach: pacjenci, lekarze i szpital.
PACJENCI Jednym z przykładów takich działań są zwolnienia lekarzy specjalistów i dążenie do zmniejszenia liczby łóżek szpitalnych oraz likwidacja stacjonarnych pionów dyżurowych w oddziałach wysokospecjalistycznych, które powoduje istotne zagrożenie dla zdrowia i życia pacjentów. Przykładowo - brak stacjonarnych dyżurów lekarza specjalisty dla pacjenta przyjętego do szpitala z powodu pęknięcia tętniaka aorty brzusznej - sytuacji, gdy liczy się każda minuta to wyrok śmierci. Czas, który upłynie zanim lekarz mający dyżur ,,pod telefonem” dojedzie do szpitala może spowodować, że pacjent może nie dożyć jego przyjazdu. Ale dyrekcje szpitali są sprytne i przecież wiedzą, że w razie czego prokurator nie będzie się doszukiwał błędów organizacyjnych szpitali, tylko błędów lekarzy. Zakładając jednak, że pacjent nie będzie wymagał pilnej operacji ratującej życie - z powodu dolegliwości będzie on szukał pomocy w poradni. Ale jak pokazuje praktyka, już w tej chwili bywają sytuacje, gdzie połowa pacjentów na tzw. liście oczekujących w kolejce na przyjęcie do szpitala posiada skierowanie od kierownika tegoż oddziału, który wiadomo, że nie będzie udzielał porad na NFZ.
LEKARZE Tymczasem w oddziale, w którym dotychczas pracowało 8 specjalistów liczba zatrudnionych lekarzy ma zostać zredukowana o połowę. Intencją dyrekcji jest spowodowanie, aby lekarze, którzy pozostaną zmienili też formę zatrudnienia z etatu na umowy kontraktowe zadaniowe, które umożliwią im zarobki relatywne do ilości wykonanej liczby np. operacji i tu nietrudno się domyślić kto będzie w takim oddziale najwięcej ich wykonywał, i to wcale nie za 10% wartości usługi płaconej przez NFZ, tak jak pozostali asystenci.
SZPITAL Traktowanie szpitala jako przedsiębiorstwa wcześniej czy później doprowadzi do pogłębienia jego niewydolności finansowej. Ograniczenie działaności oddziałów doprowadzi bowiem do obniżenia wartości kontraktu z NFZ na świadczenie usług medycznych na następne lata, a z czasem do likwidacji tych oddziałów. To przecież nic innego jak dożynanie szpitali będących w agonii finansowej, a nie żadne restrukturyzacje. Brak racjonalnych pomysłów, brak jakiegokolwiek wizjonerstwa - tylko i wyłącznie podejmowane decyzje pod presją zachowania administracyjnego stołka stanowią ogromne zagrożenie dla bezpieczeństwa zdrowia Polaków tym bardziej, że jako społeczeństwo starzejące się - w następnych latach będziemy obserwować zwiększone zapotrzebowanie na leczenie chorób cywilizacyjnych i związanych ze starzeniem się.
Niestety, z pustego w próżne i Salomon nie naleje. Jedyną szansą na zmianę sytuacji finansowej szpitali jest wprowadzenie rzeczywistej wyceny kosztów leczenia każdego pacjenta. Bez tego wszelkie pozorne ruchy pod hasłem restrukturyzacji to tylko mydlenie oczu społeczeństwu.